Patrzymy na cymbały i mówimy sobie: „co to za dziwoląg? Niech wezmą go sobie miłośnicy muzyki świata i wielbiciele Mickiewicza, ale nie przesadzajmy, to nie jest poważny instrument muzyczny”.

Wyobraźmy sobie kogoś, kto w środku letniej nocy, siedząc w domu albo podróżując samochodem, włącza radio. Jak to najczęściej bywa, trafia w sam środek audycji, więc trzeba zgadywać. Muzyka. Niezwykła. Akustyczna, a może elektroniczna; wykonywana przez jeden, ale może przez kilka instrumentów. Jest w niej coś trudnego do zdefiniowania, eterycznego, egzotycznego,. Wciąga nas coraz bardziej. Wsłuchujemy się w nią coraz bardziej, a samochód zdaje się sam pokonywać proste i zakręty. Niebezpiecznie tracimy kontakt z rzeczywistością. Przywołuje nas do niej głos radiowego prezentera. Słuchaliśmy współczesnej kompozycji wykonywanej na… cymbałach…

Teraz cofnijmy się o kilka stuleci. Ktoś słucha i obserwuje cymbalistę. Fascynuje go brzmienie instrumentu i sprawność muzyka, biegłość, z jaką operuje pałeczkami, a okazjonalnie także placami. Do takiej maestrii dochodzi się latami. Tylko ktoś wybitnie utalentowany i niezwykle pracowity może opanować grę na instrumencie o banalnie prostej budowie i niebanalnych wymaganiach.

Co zrobić, żeby dać możliwość wydobywania takich i podobnych dźwięków większej liczbie muzyków? Co zrobić, żeby na cymbałach grało się łatwiej? Trzeba zamienić nieobliczalne pałeczki jakimś prostszym w obsłudze systemem wzbudzania strun? Eureka! Przecież to można zrobić przy pomocy klawiatury. Powstaje klawesyn, czyli po naszemu „klawi-cymbał”, być może najważniejszy instrument późnego renesansu i baroku, którego konstrukcję znano już w późnym średniowieczu.

Mija trochę czasu. Klawiatury stają się atrybutem coraz bardziej skomplikowanych mechanicznie instrumentów. Stosunkowo prosty klawesynowy mechanizm zastępują nowe wynalazki, które osiągają kulminację w różnych wariantach projektu, o którym w polskiej nomenklaturze mówimy „pianoforte” lub „fortepiano”. Ma on same zalety i jedną zasadniczą wadę… nie brzmi tak dobrze jak… cymbały. Brakuje mu, nawet jeśli brzmi to paradoksalnie, eteryczności.

Eksperymenty trwają dalej i w końcu z tych poszukiwań, prób połączenia fortepiano z cymbałami, powstaje współczesny fortepian. Jeśli ktoś myśli, że to konfabulacja, jest w błędzie. Tak właśnie było, chociaż historia jest oczywiście dużo bardziej skomplikowana.

Po polsku nie brzmi to może idealnie, ale europejska kultura muzyczna najwięcej zawdzięcza cymbałom.

Cezary Zych